
Czego potrzebuje Twoje serce w chwilach niepokoju – recenzja*
Ostatni Adwent był dla mnie czasem niezwykle intensywnym. Wolne popołudnia wypełniały mi świąteczne występy dzieci, czuwanie, rekolekcje i muzyczne projekty, charytatywne kiermasze, rodzinne wizyty i świętowanie urodziny młodszej córki… Dużo tego było, dlatego – oprócz tego, że wróciłam na ten czas do praktykowania modlitwy brewiarzowej – zależało mi także na tym, aby adwentowa lektura przyniosła mi jakiś rodzaj wyciszenia i spokoju… Kiedy otrzymałam od Wydawnictwa M książkę Holley Gerth „Czego pragnie Twoje serce w czasach niepokoju” uczepiłam się tego tytułu jak recepty na grudniowe zabieganie i postanowiłam właśnie z nią spędzić ten przedświąteczny czas. Wszak to właśnie jakiś rodzaj niepokoju, natłok myśli i poczucie totalnego „niedoczasu” wyjątkowo mocno mi towarzyszyły… I muszę przyznać, że książka zatrzymywała mnie wielokrotnie na dłuższej refleksji i pomagała złapać przysłowiowy „oddech”.
Autorką publikacji jest Holley Gerth – doświadczona terapeutka, prywatnie – żona, mama, babcia; zawodowo doradza w zakresie zdrowia psychicznego. Autorka powołuje się czasem w książce na swoje doświadczenia z pastorami – zakładam zatem, że przynależy do Kościoła protestanckiego, co skrupulatność recenzencka nakazuje mi tu wyraźnie zaznaczyć 🙂

Książka łączy w sobie treści z zakresu psychologii i rozwoju duchowego, a czymś co nadaje jej charakter jest mocne osadzenie zagadnień w wierze, relacji z Bogiem i Jego Słowie. Każdy z rozdziałów rozpoczyna się cytatem z Pisma Świętego, a kończy krótką, kilkuzdaniową modlitwą. Stres, niepokój, nadmierny natłok myśli, zmartwienia – to główne zagadnienia, które autorka bierze na tapet, mając pełną świadomość, że dotyczą one chyba każdego. Filtruje je jednak mocno przez pryzmat doświadczenia wiary. Ma przy tym świadomość tego, że celem nie jest całkowite wyzbycie się stresu czy niepokoju – bo to praktycznie nieosiągalne – ale takie „zarządzanie” nimi, by nie zdominowały one naszego życia. Holley Gerth – jak czytamy w opisie książki – „zaprasza właśnie do tego, by zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na powód naszego stresu inaczej niż do tej pory, zachęca, by wyjść ze schematów myślenia, rozszerzyć perspektywę, wpuścić w nasz niepokój nie tylko trochę powietrza, ale przede wszystkim Pana Boga, który jak nikt inny potrafi uspokoić rozedrgane serce…”


W książce czuć doświadczenie terapeutyczne autorki, zdarzały się momenty podczas lektury, w których czułam się jak bym odeszła od stołu, przy którym wypiłam kawę z życzliwą przyjaciółką, wychodziłam otulona. Jednocześnie – to zaopiekowanie się trudnymi emocjami nie ogranicza się do przyjacielskiego „poklepania po ramieniu”, ale autorka stara się dać czytelnikowi realne narzędzia do tego, by spojrzał na dręczące myśli w sposób zupełnie inny niż dotychczas. Te narzędzia są naprawdę proste, bo czasem wystarczy na przykład postawić sobie kilka kluczowych pytań: „Czy to czego się boję jest realne? Czy skutki danego wydarzenia będą rzeczywiście trwać w nieskończoność? Czy to wydarzenie na pewno wpłynie na każdą sferę mojego życia?” Niby proste, a tak nam umyka ta perspektywa. A czasem zderzenie się z odpowiedzią na takie pytania może nas zwyczajnie zaskoczyć i „spuścić” rosnące ciśnienie.
Autorka każdorazowo, po zakończonym rozdziale, zostawia czytelnika z kilkoma pytaniami, które mogą stać się punktem wyjścia do głębszego przerobienia treści. Jest tu miejsce na zapiski, refleksje i notatki. Zmierzyć się z pytaniami, zapisać odpowiedzi, przejrzeć się w nich jak w lustrze – to niełatwe zadanie, ale może stać się krokiem w duchowym rozwoju. Podobało mi się też to, że autorka szuka różnych rozwiązań i udaje jej się nie wpaść w styl „cioci-dobrej rady”, która teraz wszystkim powie jak mamy żyć. Sporo tu wolności, sporo bazowania na zdobytej wiedzy z zakresu psychologicznych mechanizmów, a to pomaga czasem poszerzyć perspektywę. Sporo tu zaufania Panu Bogu i przeświadczenia, że możemy mu oddać wszystkie nasze lęki, a On jest Bogiem, który JEST, jest teraz, można na Niego zrzucić wszystkie swoje troski.
Ujęły mnie krótkie modlitwy, które kończą każdy z rozdziałów. To wręcz „gotowce”, których możemy użyć, gdy nam samym brakuje słów. Wiele fragmentów zatrzymało mnie na dłużej, wiele z nich zakreśliłam, by móc wracać do nich w kryzysowych sytuacjach. Bo z pewnością jest to książka z tych, które mogą karmić wielokrotnie, którą można czytać wybiórczo bez straty dla przekazu. Dobrze jest ją smakować po kawałku, dać sobie czas na przetrawienie treści, dać się po prostu nią pocieszyć…
Warto docenić tu także wartość edytorską – książka ma przyciągającą wzrok okładkę, dobry papier, różne rodzaje czcionki – co pozwala wyróżniać poszczególne partie tekstu oraz delikatne grafiki, przywołujące na myśl ulotność dmuchawca (a tym samym pewną ulotność chwil, myśli, życia…)


Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem – byłoby to chyba określenie „KRZEPIĄCA”. Taka, która gdzieś napełnia nadzieją, która spuszcza jakiś rodzaj ciśnienia, która otula treścią i po której wychodzisz z większym „luzem serca”. I myślę, że warto do niej sięgnąć zarówno w czasie, gdy dopadną nas trudne emocjonalnie zmagania, jak i „profilaktycznie” – jak po lekturę na drodze duchowego rozwoju. Polecam ją tym, którzy potrzebują utulenia, złapania oddechu, poczucia, że stres jest doświadczeniem, którego nie da się uniknąć, ale nie musimy pozwalać, by nami zawładnął, kierował i przejął kontrolę…
Tytuł: Czego potrzebuje Twoje serce w chwilach niepokoju
Autor: Holley Gerth
Ilustracje: –
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka
Wymiary: 20 cm x 14 cm
Wydawnictwo: Wydawnicwo M
* książkę otrzymałam od Wydawnictwa M w ramach współpracy recenzenckiej. Nie miało to wpływu na moją ocenę i opinię.

